Rozmowy #8
- Daisy, choć, bo Ci dupę przetrzepię!
- Lea... - wydusiła zasapana. - Ty chyba chcesz przeżyć?
- Nie - odparłam. - Nie wiem, czy pamiętasz, ale nie tak dawno temu chciałam popełnić samobójstwo.
Daisy uśmiechnęła się na te słowa.
Przycupnęłam obok niej, twarzą do zbliżającej się zjawy.
- Gotowa? - spytała.
Chwila wahania.
- Gotowa.
Na moje słowa chwyciłyśmy się za ręce.
Upiór był bliżej.
I bliżej.
I jeszcze bliżej...
Był już parę metrów przed nami. Wyciągnął swój okrwawiony nóż - symbol naszej zguby.
Wydawało się, że dzieli od śmierci dzieli Nas dźgnięcie nożem.
Lecz nagle stało się coś...
Dziwnego?
Niespotykanego?
Magicznego?
Między nami utworzyła się otoczka, której ściany były jakby zastygła woda.
To było niczym strumyk.
Płynęło, ale tylko wokół nas...
Nie wiem, jak to opisać.
Tego chyba nie można opisać.
A przynajmniej ja nie potrafię powiedzieć, jakie to było niesamowite.
Do tego za utworzeniem się tego niby domu, niby okręgu, zjawa wrzasnęła przeraźliwie:
- Girono henistis!
Jego postać zaczęła zanikać...
Zupełnie jak ta matki.
Gdy znów znaleźliśmy się wśród żywych, razem z Daisy nadal siedziałyśmy na chodniku.
Przerażone, wpatrywałyśmy się w nicość.
♥
Dziś znów bez cytatu (mama).
Chcę tylko wspomnieć, że pierwsze zdanie zaproponowała mi Dominika, której ślę pozdrowienia. :3
Marcela.
♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz