Rozmowy #4
- No. Może teraz dowiemy się o sobie trochę więcej? - zaproponowała nieznajoma. Myślę, że mogę tak o niej mówić, bo od około dziesięciu minut wiedziałam o istnieniu dziewczyny. - To ja zacznę. Dlaczego chciałaś się...
- Cicho! - burknęłam, zasłaniając ręką twarz Daisy.
- Spokojnie! Twoja starszyzna chyba Cię nie śledzi? - zachichotała pod nosem.
Przez chwilę chciałam powiedzieć, że 'tak i owszem', ale zorientowałam się, że jem właśnie śniadanie z obcą mi nastolatką, której nie chciałam zdradzać szczegółów mojego życia.
- Nie. Ale od ostrożności się nie umiera.
- Od szczerej rozmowy też nie.
- Gangsterom szczere rozmowy często nie uchodzą na sucho.
I znów ten sam śmiech. Gdybym była mężczyzną, mogłabym się w Daisy zakochać. Ale nie byłam żadną tego typu poczwarą, lesbą też nie, więc darujmy sobie wywodów na temat, jaka to Daisy bohaterska, piękna, zaradna.
- Szczerze? Nie przypominasz mi gangstera.
Zmroziłam ją wzrokiem.
- Cieszę się, że tak mówisz.
Nastolatkę widocznie bawiła cała ta sytuacja, bo jej chichot dawał się we znaki.
Chyba, że chciała się popisać czarującym śmiechem przystojnego typa obok.
Wykazywał zainteresowanie.
- Myślisz, że jestem płytka? - mówiąc to przyjęła pozę oznaczającą, że stawia mi wyzwanie. Niczego się nie boi, w domyśle.
Musiałam się porządnie zastanowić, co odpowiedzieć tej dziewczynie.
Przejmie się moją opinią?
Potraktuje ją jak zeszłoroczny śnieg?
Do Daisy bardziej pasowałoby mi to drugie, ale ja tej dziewczyny nie znałam, a nie ocenia się książek po okładce.
Jednak zdecydowałam się na dość miłą szczerość.
- Nie mogę tego stwierdzić, bo jak na razie wiem tylko, że masz na imię Daisy, jesteś bezczelna i uratowałaś mi życie. I mniemam, że moja opinia będzie dla Ciebie równie ważna, jak to, ile stopni jest właśnie w Texasie.
- Hm - mruknęła. - Zadowalająca opinia. Mogę z Tobą zjeść śniadanie.
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
- Że co, proszę?
- W mojej rodzinie utrwalił się zwyczaj, że jemy tylko z ludźmi myślącymi o nas dobrze. To chyba nie jest dziwne? - podniosła wymownie brew.
Zapomniałam. Idealnie podniosła brew - tak, żeby wymusić na mnie odpowiedź.
Ja jednak jestem uodporniona w 99 % na takie znaki. Nigdy nie daję tych 100 % - zawsze coś musi być na sytuację awaryjną.
- Każda rodzina ma jakieś wymagania.
I znowu ten boski śmiech, który doprowadzał mnie do szału, jednocześnie kojąc moje nerwy napinające się na postać Daisy.
- Śniadanie dla pań? - do stolika podszedł młody mężczyzna w moim wieku.
- Tak, to chyba dla Nas...
Dziewczyna podrywała faceta, a ja wpatrywałam się...
W ścianę?
Pewnie tak to wyglądało, ale nie.
Moim oczom ukazała się matka.
♥
~ Nie bój się cieni. One świadczą o tym, że gdzieś znajduje się światło.
Never fear shadows, for shadows only mean there is a light shining somewhere near by.
~ Oscar Wilde, strona trzceia, drugie od końca. c:
Marcela.
♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz