czwartek, 13 lutego 2014

Rozmowy #5

Rozmowy #5

- Cicho, moja droga - powiedziała mama. - Porozumiewamy się telepatycznie, nie mów nic na głos.
- Mamo...
Wpatrywałam się w postać zmarłej. Wyglądała jeszcze piękniej niż za życia, a to chyba niemożliwe. Jej piękne, rude pukle układały się tak, żeby zakryć twarz matki, a jednocześnie, żeby umożliwiony był kontakt wzrokowy. Te jej oczy... Piękne, błękitne oczy, niczym głębina...
Miała na sobie długą i nieskazitelnie białą szatę i strzeliste skrzydła nawet bielsze niż ubranie. A na szyi miała swoją ulubioną apaszkę - białą, w różowe wzory, rozwianą, nie związaną.
- Skarbie. Pozwól, że to ja będę mówić - uśmiechnęła się. - Wiem, że pewnie nie uwierzysz, ale nie chcę, żebyś w tak młodym wieku przeżywała to, co ja. Nie po to dałam Ci życie, o które ciężko walczyłam, żebyś Ty je po prostu zmarnowała. A i śmierć nie rozłączy mnie i Ciebie. Miłość, która trwała, trwać będzie. A pamięć przetrwa.
- Ale... Ja tak tęsknię... 
- Przeżywam to samo, co ty. Ale największą radość sprawi mi, gdy zobaczę, jak się śmiejesz, cieszysz życiem, zdobywasz przyjaciół, rozwijasz. Nie to, jak cierpisz, płaczesz - z mojego powodu. Czuję się wtedy winna - odparła. 
- Ale...
- Jesteś bardzo mądra i wrażliwa - zrozumiesz.
- Mamo... Nie odchodź - wyszeptałam 'telepatycznie'.
- Ty już to wiesz, to jest gdzieś w Tobie.
- Mamo...
- Zrozumiałaś to przed dawien dawna, ale ukryłaś ten fakt, że się z tym pogodziłaś. Nie chciałaś mnie zranić.
- Nie, mamo...
- Tylko pamiętaj, że Cię kocham. I nie przestanę.
Po tym zdaniu postać mamy rozpłynęła się.
A świadomość przywrócił mi głos Daisy.
- Lea, co zamawiasz?!
Właściwie, to był to krzyk. Tak, był to krzyk.
- A co mogę?
Zmroziła mnie swoim wzrokiem.
- Ona bierze kakao i bułkę z dżemem porzeczkowym - powiedziała. - Dziękuję bardzo.
- To ja dziękuję - uśmiechnął się zalotnie kelner.
Gdy tylko odszedł, dziewczyna fuknęła:
- Jak ty się zachowujesz?!
- Już ci mówię.
Przez chwilę nie wiedziałam, czy mam jej powiedzieć prawdę.
Serce wzięło górę.
- Tylko nie uznaj mnie za wariatkę.
- Już nią jesteś.
Puściłam koło uszu tą uwagę.
- Przed chwilą rozmawiałam telepatycznie z moją zmarłą matką, którą widziałam stojącą przy ścianie kawiarni.
Nastolatka spojrzała na mnie z powątpiewaniem. 
- Serio?
- Tak. Nie jestem aż tak przebiegła, żeby takie coś wymyślić.
Krępująca chwila ciszy.
- Wierzę Ci.

~ Jesteśmy z tego samego materiału, co nasze sny.
We are such stuff as dreams are made on.
~ William Shakespeare ( Szekspir ).

Marcela.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz