wtorek, 11 lutego 2014

Rozmowy #3

Rozmowy #3

Obudziłam się następnego dnia, było około szóstej nad ranem. W domu panowała taka cisza, jakby budynek ten niezamieszkiwany był od (co najmniej) lat.
- Teraz albo nigdy - pomyślałam. Nie zwlekałam, chciałam jak najszybciej dołączyć do matki. Móc być znowu obok niej. 
Ubrałam się w ciuchy leżące na podłodze - były świeże, o to się nie martwcie. Po prostu po rewolucji z tatą w roli głównej mój pokój wyglądał tak, jakby stał na trasie jakiegoś tornada.
Przez chwilę nawet przejmowałam się, jak to posprzątam.
Ale później przypomniałam sobie, co należy zrobić. Co miałam w planach wykonać. A wszystkie troski zniknęły tak szybko, jak się pojawiły.
Wyszłam z pokoju, a po ziemi stąpałam tak lekko, jak tylko mogłam - nikt chyba się nie domyśla, że właśnie wychodzę z domu.
Gdy tylko znalazłam się na dworze, wsiadłam na rower.
Moim celem był most River, znajdujący się nad rzeką Phil.
Droga zajęła mi dużo czasu, bo ok. 30 minut intensywnego pedałowania.
Pędziłam jak szalona, wymijając to poszczególnych ludzi, dla których niestraszny był wczesny ranek. Minęłam 3 staruszki, 4 kobiety, 2 mężczyzn i 2 dzieci poruszających się po Beckham'Street. Nikt nie spodziewał się, że idę spotkać się z matką.
Po długiej  drodze wreszcie moim oczom ukazał się most.
Nikt przez niego nie przechodził chyba przez wieki.
Im bardziej tajemnicze miejsce do popełnienia samobójstwa, tym lepsze.
Odrzuciłam rower. Nie obchodziło mnie, gdzie jest. Kierowałam się. Mogło obok dojść do bójki. Wypadku. Ale mnie to nie obchodziło.
Już się wychyliłam, gdy nagle coś mnie zatrzymało.
Spojrzałam w dół i dość porządnie mnie zemdliło.
Kto wie?
Gdyby nie to, że stanęłam, zamiast skakać, może rzeczywiście zrobiłabym coś, czego tak naprawdę nie chciałam robić? Co robiłam wbrew sobie?
Bogu dzięki Daisy.
- Co z tobą jest?! Skacz! - wołałam w myślach, ale nogi odmawiały posłuszeństwa.
Jeszcze raz.
Zamknęłam oczy.
Nogi przestały sprawiać opór.
Ale drogą musiała przejeżdżać pewna dziewczyna w moim wieku. Krew w jej żyłach zmroziła się, gdy zobaczyła mnie, stojącą przy moście.
- Nie! Stój! - wykrzyknęła i podbiegła, powalając mnie na podłoże mostu.
Spojrzałam na nią z wściekłością, a jednocześnie z wdzięcznością.
- Czemu to zrobiłaś? - wydukałam, patrząc na dziewczynę.
Miała blond włosy lekko upięte w kok i była ubrana na sportowo. No i na ręce miała skórzaną bransoletkę wysadzaną ćwiekami. 
Wpatrywała się we mnie za pośrednictwem swoich błyszczących, zielonych oczu.
- Instynkt? - uśmiechnęła się pewnie. - Daisy. Uratowałam ci życie, możesz mi być wdzięczna.
- Lea - podałam dłoń, którą ona wcześniej wystawiła.
- Po takim stresie dobrze ci zrobi chyba śniadanie w HoldBreakfast. Mają pyszne kakao i jajecznice - zaproponowała, cały czas się uśmiechając.
- Zgoda - odparłam, po czym wstałam, wsiadłam na rower i wraz z nowo poznaną dziewczyną pojechałam w kierunku miasta.
Czyli inaczej w kierunku wschodzącego słońca.

~ Doświadczenie - nazwa, jaką nadajemy naszym błędom.
   Experience is the name that everyone gives to his mistakes.
~ Oscar Wilde - cyt. 1 ze strony 2.

Dziękuję za przeczytanie - ta część ewidentnie mi nie wyszła. ;-;
Marcela.

1 komentarz: