Rozmowy #11
Zamarłam.
- Daisy... Żyjesz? - spytałam się jej nieśmiało.
- To chyba dobrze, nie? - uśmiechnęła się. - Chociaż po tym, jak położyłaś mnie spać, powinnam mieć na Ciebie focha.
- Przepraszam Cię, ale...
Zanim dokończyłam swoją wypowiedź, przerwała mi nieznajoma kobieta.
- Później porozmawiacie, najpierw wyjdziemy z tej taksówki.
Po kilku sprawnych ruchach nadgarstkiem pan taksówkarz wypuścił nas tuż obok ulicy, na której znajdował się dom dziewczyny.
Idąc ulicą i wesoło rozprawiając nie myślałam o celu 'uśnięcia' Daisy.
- No, a wiecie, ten taksówkarz skojarzył mi się ze starym panem Smithem - zachichotała nastolatka. - On jest tak wredny i tak kocha swoje pieniądze, że chyba za chwilę postawi sobie i tym jego dolarom pomnik przed domem.
- Nie przesadzaj, jest gorzej - uśmiechała się pod nosem kobieta.
- Kto to właściwie ten pan Smith?
- Nasz sąsiad - odparła spokojnie.
Chwila niedowierzania.
- Nasz? - powtórzyłam.
- Tak, to jest moja ciotka. Opowiadałam Ci o niej, pamiętasz?
Nie...
Skądś ją kojarzę...
Tylko skąd?
Nie widziałam nigdy kobiety, a już twierdzę, że to nie ona.
Te wszystkie wydarzenia chyba odbijają się na mojej psychice dość wyraźnie.
Ale trzeba zachować powagę i przytaknąć;
- Tak, tak. Ja i te moje zaniki pamięci krótkotrwałej...
Trzeba porozmawiać z Daisy.
Teraz.
- Mogę poprosić Daisy na chwilę?
- Tak, oczywiście - uśmiechnęła się przymilnie.
Odciągnęłam dziewczynę na bok, tuż obok krzaków.
- Daisy, coś mi tu nie pasuje...
- Bo to nie jest ta ciotka. Ale mama mówiła, że czeka na mnie niebezpieczeństwo i nie mam walczyć z losem - szepnęła. Teraz dostrzegłam miliony kropelek potu na jej twarzy.
Oszustka jednak musiała przyjść.
- Dziewczyny, chodźmy już do domu!
Nasza śmierć nadchodzi.
Teraz małe info.
W tygodniu, jak mówiłam, nie mogę nawet dotknąć komputera, a ostatnio cierpię na brak weny, dlatego z mojej strony do piątku nic się nie pojawi.
Mam nadzieję, że zrozumiecie - tydzień nieobecności to 4 sprawdziany i pytanie z matmy. s;
Pozdrawiam,
Marcela.
- Kto to właściwie ten pan Smith?
- Nasz sąsiad - odparła spokojnie.
Chwila niedowierzania.
- Nasz? - powtórzyłam.
- Tak, to jest moja ciotka. Opowiadałam Ci o niej, pamiętasz?
Nie...
Skądś ją kojarzę...
Tylko skąd?
Nie widziałam nigdy kobiety, a już twierdzę, że to nie ona.
Te wszystkie wydarzenia chyba odbijają się na mojej psychice dość wyraźnie.
Ale trzeba zachować powagę i przytaknąć;
- Tak, tak. Ja i te moje zaniki pamięci krótkotrwałej...
Trzeba porozmawiać z Daisy.
Teraz.
- Mogę poprosić Daisy na chwilę?
- Tak, oczywiście - uśmiechnęła się przymilnie.
Odciągnęłam dziewczynę na bok, tuż obok krzaków.
- Daisy, coś mi tu nie pasuje...
- Bo to nie jest ta ciotka. Ale mama mówiła, że czeka na mnie niebezpieczeństwo i nie mam walczyć z losem - szepnęła. Teraz dostrzegłam miliony kropelek potu na jej twarzy.
Oszustka jednak musiała przyjść.
- Dziewczyny, chodźmy już do domu!
Nasza śmierć nadchodzi.
Teraz małe info.
W tygodniu, jak mówiłam, nie mogę nawet dotknąć komputera, a ostatnio cierpię na brak weny, dlatego z mojej strony do piątku nic się nie pojawi.
Mam nadzieję, że zrozumiecie - tydzień nieobecności to 4 sprawdziany i pytanie z matmy. s;
Pozdrawiam,
Marcela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz