piątek, 14 marca 2014

Rozmowy #16

Rozmowy #16
- Co mamy dla Ciebie zrobić? - spytałam się, przypatrując uważnie mężczyźnie.
- Chcę wykorzystać wasz... Dar. Jeśli można to tak nazwać..
- Odszczekaj to - warknęła Daisy.
Ciszę przerwał śmiech mężczyzny, który był bardzo przeciągły - typowy śmiech amanta, wielkiego playboy'a, nie wiadomo kogo. Znaczy się, wiadomo - czegoś typu Wielkiego Mike'a czy czegoś gorszego. Pytanie, czy istnieje coś bardziej, że tak to ujmę, 'ąę'.
Jednak po chwili zamilkł.
- To ja tu stawiam warunki, młoda - wycedził. - I, ostrzegam, że jeżeli piśniesz od tego momentu chociaż słówko, spełnią się twoje koszmary.
Dziewczyna uciszyła się - jednak jej wzrok, tak przenikliwy, przeszywał go i mówił 'nienawidzę Cię'.
- Dobrze, a więc ja powiem, że masz tak przestać mówić - odparłam spokojnie.
- Coś mi zrobisz, co? - zachichotał. - Nic nie potrafisz, ta matka siedzi pewnie teraz w jakimś pieprzonym niebie i zastanawia się, czemu jeszcze nie zdechłaś. Nie istnieje taka miłość, o której sobie, gówniaro myślisz. Nie istnieje.
Po 3 sekundach chyba zorientował się, że popełnił poważny błąd. Jego złośliwy uśmieszek zniknął, a wrodzona pewność siebie poszła bawić się w chowanego.
Przeraził się - i słusznie.
Moja ręka powędrowała w jego kierunku (wyglądało to tak, jakbym chciała mu przybić piątkę). Po chwili jednak zacisnęła się w pięść. Paznokcie boleśnie przebijały się przez naskórek, lecz nie panowałam nad sobą. Wżynało się coraz boleśniej, nad czym nie mogłam zapanować. Chciało mi się wrzeszczeć z bólu, czego nie robiłam.
Nagle jednak wrzasnęłam.
Ale nie z powodu przeokropnego bólu.
- IGNIS KURVUS!
Z mojej ręki wystrzeliła maleńka iskierka, która przerodziła się w ognistą petardę.
Wylądowała tuż przed playboyem, wybuchając z impetem.
Krawat mężczyzny zaczął płonąć. Ogień powoli lizał elegancką ozdobę, z wielką gracją. Delikatnie połykał kolejne to części, z nie mniejszą wykwintnością i elegancją, z jaką robił to na początku wybuchu.
Lecz po chwili zgasł.
Marynarka pomogła mężczyźnie w częściowym odzyskaniu krawatu, kosztującego pewnie tysiące.
- Uciekamy! - wrzasnęłam, po czym wraz z Daisy rzuciliśmy się do ucieczki.
Biegłyśmy ile sił w nogach, płomienie opanowywały powoli budynek, lecz nas omijały - pewnie nie chciały zrobić coś ich stworzycielce i jej towarzyszce.
Słyszałam stłumione krzyki;
- Ashton, łap te gówniary, nie mogą nam, kurwa, uciec!
Musicie wiedzieć, że ów Ashton był umięśnionym, tęgim afroamerykaninem. Mógł mieć problem z szybkim poruszaniem się z powodu wagi, lecz zatrzaśnięte drzwi wyważyłby bez większego problemu (wiem, bo wcześniej dane było mi zobaczyć, jak on wygląda).
- Co się stanie, jeśli nas złapią...? - wysunęła myśl Daisy, przedzierając się przez dom, który powoli stawał się piekłem.
- Bardziej prawdopodobne jest to, że zadławimy się wszechobecnym dymem.
Słychać było, jak pomocnik klnie i wydziera się na cały głos - mało tego, słychać było jego kroki.
Na chwilę nas sparaliżowało, choć nie przestawaliśmy biec.
- Nie możesz rozkazać temu ogniowi, żeby nas chronił czy zabił tego murzyna?
- Pomysł nie głupi, ale wyrażaj się. Chyba, że jesteś rasistką - ucięłam.
- Nie, nie jestem - odparła Daisy. Na jej twarzy na chwilę zagościł uśmiech. - Widzę, że gdy się denerwujesz, zamieniasz się w chodzącą kupę sarkazmu.
Parsknęłam.
- Dokładnie.
Na chwilę nastała cisza, podczas której skupiłam się, by dobrze sformułować słowa, którymi miałam porozumieć się z ogniem, który był mi poddany.
- Rozumiesz po naszemu? - zadałam pytanie w myślach.
-- Tak.
Zdziwiłam się przez chwilę, że padła taka, a nie inna odpowiedź.
Chociaż, czego ja się spodziewałam?
To przecież ogień..
-- Ale duszę mam - odezwał się głos.
Był on niezwykle matowym, ni to męskim, ni to damskim głosem. Był piękny, jednolity - głos brzmiał jak ten Krystyny Czubówny. Można było się w nim zasłuchiwać - gdyby tylko miał ochotę o czymś odpowiadać, unikać stanowczych odpowiedzi.
-- Znam pewną piękną historię, lecz, jak widzisz, uciekamy właśnie przed gorylem pana bossa od Daisy, więc wieczór przy rozczulających opowieściach trzeba będzie przełożyć.
- Hm, sarkastyczny jesteś... Daisy takich lubi.
Nagle jednak poczułam, jak ktoś lub coś chwyta mnie za szyję.

Teraz parę info ode mnie;
1. Przepraszam, że nie pojawiały się tak długo posty, ale przy Evanescence, Nirvanie itp. itd. natchnienie przychodzi samo. c;
2. Wiem, trochę długie to opowiadanie, ale myślę, że taki rewanż jest na miejscu.
3. Skoro porobiono tyle bonusów na 1000 wyświetleń (swoją drogą, to dziękuję wchodzącym :*), to ja wykminiłam, że zrobię nietypowo, bo na 2000. Ja zawsze taka trochę odstająca, więc myślę, że fo tego czasu uda mi się wykombinować, jaki prezent Wam sprawić. Taki, który zadowoli Was, mnie i inne redaktorki, założycielki. (:
4. Jutro jadę do Poznania, post ode mnie pojawi się wieczorem.
~ Swoją drogą, to polecam album 'Fallen' zespołu Evanescence, jeśli tylko lubicie muzykę ambitniejszą, że tak to ujmę. Bez urazy, jeśli jesteś Kwiatonators. ;)
JEŚLI WYTRWAŁEŚ DOTĄD, MASZ ODE MNIE HAJFAJFA XD

Pozdrawiam,
Marcela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz