Zaginęła
Margaret jak zawsze o 7 rano szykowała się do szkoły. Tata
jeszcze spał, miał dziś wolne. Dziewczynka nie chciała ich budzić, więc po
cichutku wyszła z domu. Ojciec wstał dopiero o 8:30, kiedy dziewczynka już od
30 minut siedziała za ławką ucząc się ortografii. Był w dobrym humorze, ale po
10 minutach jego dobry humor zniknął. Wstał jak zwykle z łóżka, przeciągnął się
i poszedł do salonu. Matka była zazwyczaj o tej porze na nogach.
- Zrób mi
kawę, tylko szybko!
Pomimo krzyku, nie usłyszał, żeby w
kuchni matka włączyła expres. Odwrócił głowę w kierunku kuchni. Matki tam nie
było. Wstał z kanapy, żeby poszukać jej w domu. Jednak jej nie znalazł. Wziął
komórkę leżącą na stole i zadzwonił do niej. Nie odbierała. Ojciec zaczynał się
robić wściekły. Zaczął nerwowo chodzić po domu. „Gdzie ona do jasnej ciasnej
jest?!” „Jak mogła zostawić mnie i Margaret, jak wróci to oberwie.” „A może
jest na policji i składa zeznanie o przemocy w rodzinie?” Różne myśli chodziły
Andrzejowi po głowie. Nie mógł się na niczym skupić. Jego wolny dzień, zamienił
się w dzień pełen stresu. Bał się zadzwonić na policję. Przecież jego żona
mogła tam być. A on wpakowałby się w jeszcze większe kłopoty. Szargały nim
mieszane uczucia strachu i wściekłości.
Nagle zazgrzytał zamek. „Nareszcie
jest! Co ona sobie wyobraża?! Zaraz oberwie!”. Jednak w drzwiach stanęła mała
Margaret.
- Margaret,
pewnie wiesz gdzie jest matka!
-Nie, a co
się stało?
- Ty mała
kłamczucho! Wiesz gdzie ona jest i nic mi nie powiesz! Kryjesz matkę!
Andrzej
uderzył Margaret, aż mała prawie upadła na ziemię. Jej ramie było całe
czerwone. Do jej oczu napłynęły łzy. Pobiegła do swojego pokoju i zamknęła
drzwi. Ojciec ruszył za nią szybkim krokiem i próbował otworzyć drzwi cisnąć w
klamkę ze wszystkich sił. Dziewczynka była taka przerażona. Podbiegła do łóżka
i szybko się pod nim schowała. Zaczęła szlochać. Nie wiedziała nawet, o co
tacie chodziło. Teraz chciała tylko przed nim uciec.
Wieczór. Sytuacja się trochę
uspokoiła i Margaret siedziała sobie w pokoju rysując. Ojciec wysyłał do
wszystkich znajomych sms’y, czy nie widzieli jej żony. Nikt jej oczywiście nie
widział. Andrzej znów ruszył w kierunku pokoju dziewczynki, tym razem drzwi nie
były zamknięte.
- Margaret,
wiesz gdzie może być mama?
- Nie, nawet
nie wiem, co się stało.
- Proszę
cię, nie kłam. Nie mam ochoty na żarty.
-Ale ja
naprawdę nie wiem.
-Margaret…
- Mówię
prawdę!
- Nie kłam!
Wiem, że kłamiesz! Miałem nadzieję, ze sama się przyznasz! Czeka cię za to
kara!
Andrzej
wziął zamach i uderzył Margaret z całej siły. Dziewczynka aż jęknęła z bólu,
schowała twarz i znów do jej oczu napłynęły łzy. Tym razem uderzył ją w drugie
ramię.
-Mam
nadzieję, że to cię oduczy kłamać. Jeśli się nie przyznasz, spotka cię jeszcze
gorsza kara. Więc lepiej mów od razu. Może jak się wyśpisz zrozumiesz, że
lepiej mnie nie okłamywać.
Margaret szybko położyła się do łóżka. Nie chciała
dostać kolejnej kary od ojca. Nie mogła jednak zasnąć, bojąc się jutrzejszego
dnia. Cały czas chodziły jej po głowie słowa ojca „…spotka cię jeszcze gorsza
kara…”. Nawet nie chciała wiedzieć, czym jest ta „gorsza kara”. Wykończona
stresem i ciągłym rozmyślaniem, głęboko zasnęła.
Ps. Przepraszam, że rzadko piszę, bywam tu itp. Tak, wiem, przepraszałam Was za to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz