Serdecznie przepraszam Was za moją długą nieobecność. Kłaniam się nisko tym wytrwałym i pokornie proszę o wybaczenie.
Pozwalam także na nasienie na mnie hańby, bowiem ta od dawna powinna już mnie śledzić ze złośliwym uśmiechem. I proszę tylko, by czytelnicy poinformowali innych, iż 'wznawiamy działalność', a bynajmniej ja zamierzam pracować w pocie czoła.
Chciałam Wam przekazać tylko tyle i zaprosić do lektury. Od początku mówię, że nimfy, o których tu mowa, żyły kiedyś w moim Lesie (jeśli ktoś nie wie, o co chodzi, ma wejść na mojego aska i zorientować się).
Z góry dziękuję za wszelaką dobroczynność,
Marcelina, czyli Pani Lasu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
- Małgorzato, ty okropna żmijo! To wszystek przez Ciebie! Wydałaś nasz naród, a chyba wiesz, czym to grozi, czyż nie?!
- Ale to nie ja, Filomeno, wysłuchaj mnie, proszę... tylko kilka zdań chcę wymówić drżącym głosem - odparła nimfa, szlochając żałośnie.
- A więc cóż masz na usprawiedliwienie? - wtrąciła Perpetua, w której tonie kryła się okrutna litość, zmuszająca do strasznych zwierzeń. A i przypominam, że to nie horror, a nowelka - jest duże podobieństwo, lecz proszę to rozróżniać. Nawet obiecuję, że nie boli.
- Ja... ja wtedy, o-o-o tej go-odzinie by-yłam u księcia Bru-u-u-utusa... on... on może potwierdzić...
- Ten łajdak?! Jeszcze czego! Do takiego człowieka mam chodzić?! Grzesznika, obłudnika, niesprawiedliwca?! O, nie, nie, nie! Poradzę się kogo innego...
Nastała chwila przeraźliwej ciszy przesiąkniętej nerwowym oczekiwaniem. Najmłodsza, owa Małgorzata, pociła się strasznie. Do tego wszystkiego gorzkie łzy spływały po jej rozpalonych policzkach, co, niestety, nie pozwalało jej spokojnie prowadzić konwersacji z bezlitosnymi oskarżycielkami.
- Już wiem! One nigdy mnie nie zawiodły, a do tego zawsze mówią prawdę! - poczęła się śmiać szatańsko najstarsza, czyli Filomena.
- Do kogo pójdziesz, do kogo? - spytała się zaciekawiona Amelia.
Małgorzata, trwająca w nadziei, że nie uda się do tych osobników lasu, o których myślała, trzęsła się przeraźliwie. Jej dusza, skropiona najgorszym strachem, powoli gniła. Tak jak złość piękności szkodzi, tak i taki rodzaj oczekiwania źle działa na dobre duszyczki, tlące się w delikatnych ciałkach dziewek.
- Do drzew! - tamta uśmiechnęła się szatańsko, wbijając wzrok w maleńką nimfę. Ta znowu zaczęła krzyczeć.
Wiedziała bowiem, że to jej ostatnia chwila życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz