Ohayo
Dziś dla odmiany, nie mój rysunek, lecz opowiadanie napisane dosłownie przed chwilą :D A tak konkretnie 6 część Anioła Piekieł.
Część poprzednia TUTAJ .
Spotkanie
- O czym ty mówisz?!
Margaret zastanawiała się przez chwilę nad sensem swojej
wypowiedzi. Wiedziała, że ojciec jej nie uwierzy. Andrzej uważa, że dziewczynka
kłamie. Margaret czuła, że ojciec jest zdenerwowany. A jak się denerwował, bił
ją. Patrzyła na niego, nie mogła się ruszyć. Jakby coś ją sparaliżowało. A jego
złość narastała. Rozmowy o jego żonie były dla niego „tematem tabu”, lecz co
Margaret mogła zrobić. Bała się, coraz bardziej. Z każdą sekundą jej chęć
ucieczki do pokoju narastała. W pewnym
momencie ojciec podniósł dłoń. Dla
dziewczyny był to sygnał. Najszybciej jak mogła pobiegła do pokoju. Andrzej
próbował ją zatrzymać, lecz jego córka była szybsza. Zamknęła drzwi na klucz i
zaczęła myśleć o tym wszystkim. Ojciec, Ethan, matka… Nie, tego było za dużo.
Przez chwilę myślała, że zwariowała, ale wyciągnęła telefon i kartkę z
kieszeni. Wybrała numer i zadzwoniła. Jej serce waliło jak szalone, a ona sama
była bliska płaczu. Nagle sygnał ucichł
i usłyszała znajomy głos w telefonie.
- Halo?
Przez chwilę bała się coś
powiedzieć, ale było już za późno.
- H-hej, tu Margaret.
- O, cześć – powiedział chłopak.
Powiedział to z wyraźnym entuzjazmem – Co u ciebie?
- U mnie – „powiedzieć prawdę?”
zastanawiała się dziewczyna. W końcu po to zadzwoniła. Jednak nie było to takie
proste. Dzwonić do obcego ci człowieka i opowiadać mu o swoich problemach? Nie.
– U mnie dobrze.
- Na pewno? – dopytywał się chłopak.
Od razu zauważył, że Margaret coś leży na sercu. – Może się spotkamy?
- Nie, nie mam ochoty. –
odpowiedziała dziewczyna. Jednak pomyślała chwilę, zanim się rozłączyła. W
końcu można zaryzykować. – Nie! Czekaj! Spotkajmy się.
- Dobra, czekam w parku. –
odpowiedział Ethan, po czym się rozłączył.
Margaret nie uwierzyła w to, co
zrobiła. Nie była zbytnio towarzyska.
Nie umawiała się z nikim, a już na pewno, nie żeby gadać o swoich problemach w
domu. A więc co teraz? Wycofać się? Nie, już za późno. Musiała iść.
Zrzuciła z siebie okropny, galowy
strój i założyła przewiewną tunikę, w sam raz na dzisiejszy ciepły dzień.
Podeszła do drzwi i zajrzała przez dziurkę od klucza. Ujrzała ojca z puszką
piwa, siedzącego na kanapie przed telewizorem. Piwo+wkurzony ojciec… Margaret
postanowiła użyć innego wyjścia. Wyszła na balkon i skoczyła za barierkę.
Chwilę później złapała się sznura, przywiązanego do metalowej bariery. Kurczowo
trzymała się liny, dopóki jej palce stóp nie dotknęły ziemi. Robiła tak już od
paru dobrych lat. Jej ojciec powoli pogłębiał się w nałogu alkoholowym. Innego
wyjścia nie miała. Chyba, że siniaki i zadrapania można było nazwać „innym
wyjściem”.
Kiedy stanęła na ziemi, poprawiła swoją bluzkę i poszła w
kierunku miejskiego parku. Szła powoli, gdyż z jednej strony bała się spotkania
z Ethanem, a z drugiej chciała się z nim spotkać. Mała mętlik w głowie. Jednak
dalej szła przed siebie. Głos w jej głowie pchał ją do przodu, podczas kiedy
jej skryta, introwertyczna podświadomość próbowała ją powstrzymać. Do parku
został jej mały kawałek chodnika. Z oddali widziała chłopaka. Szła dalej, próbując
nie patrzeć mu w oczy. Rozglądała się dookoła, nie zwracając na niego uwagi. Z
każdym krokiem serce jej biło, co raz mocniej. Podniosła wzrok i spojrzała w
jego oczy. Zatrzymała się i stanęła naprzeciwko niego.
- Hej – powiedział, z uśmiechem na twarzy Ethan.
- Hej – odpowiedziała mu Margaret.
Nastała chwila ciszy. Dziewczyna nie wiedziała, co
powiedzieć. Czuła, że nie da rady nic z siebie wyksztusić. Zaczęła się
zastanawiać, czy to był dobry pomysł tu przychodzić. W końcu nie ma nic
ciekawego do powiedzenia. A o swoich problemach nie chciała mówić. Ale już
wycofać się nie może. Tylko… co powiedzieć?
- Czy wszystko u ciebie w porządku? Jak rozmawialiśmy przez
telefon trochę dziwnie się zachowywałaś.
Kurde! Musiał akurat o to spytać? Jak powie, że nic, zada jej
pytanie, czemu chciała się spotkać. I co na to ma odpowiedzieć? Miała
wątpliwości. Każde rozwiązanie było złe.
- T-tak… U mnie w porządku.
„Niech nie pyta, czemu chciałam się spotkać, niech nie pyta,
niech nie pyta, niech nie pyta!”
Chłopak spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem. Tak jakby nie
miał pewności, że mówi prawdę. Tak jakby się wahała. Zaprzestał zadawania jej
pytań, gdyż zauważył, że ma już dość.
- Może… przejdziemy się na spacer?
Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Ma czas na wymyślenie jakiejś
wymówki.
- Okej… - odpowiedziała niepewnie.
„W każdej chwil może zadać mi jakieś nieprzyjemne pytanie.
Ugh… po co w ogóle zgodziłam się na to spotkanie?!”
Szła z pochyloną głową i zmartwioną miną. Ethan spoglądał na
nią ukradkiem, zastanawiając się, jak z nią rozmawiać. Podniósł wzrok na
wcześniej bezchmurne niebo. Słońce, oświetlające twarze wszystkich ludzi
cieszących się z wakacji, nagle znikło i skryło się za masą ciemno-szarych
chmur. Wyglądało na to, że zaraz pojawi się deszcz.
- Zbiera się na burzę.
Dziewczyna wybudziła się ze swoich rozmyślań i spojrzała w
górę. Lekko zmrużyła oczy, znów spuściła głowę w dół i odpowiedziała:
- Rzeczywiście…
Znowu nastała chwila ciszy. Z nieba zaczęły spadać pojedyncze
krople deszczu. Było ich coraz więcej, i więcej. Ethan i Margaret ukryli się
pod najbliższym, małym daszkiem. W pobliżu nie było już nikogo. Wszyscy zdążyli
uciec do swoich domów. Oprócz dziewczyny
i chłopaka. Stali pod tym daszkiem parę minut w nieprzyjemnej ciszy. Napięcie
narastało i narastało. Już nawet Margaret przeszkadzało to milczenie.
„Chmury płaczą jak moja dusza. Gdyby cierpienie można było
wylać tak łatwo jak chmury krople deszczu.”
- Margaret… Widzę, że coś cię trapi.
Dziewczyna spojrzała na niego z zaskoczeniem i przerażeniem.
„Czuję się jakby siedział w mojej głowie. Czy on może mnie
słyszeć? Nie, przecież takie rzeczy dzieją się tylko w filmach i książkach.
Takie przemyślenia nie mają sensu. Przecież on oczekuje ode mnie jakiejś
odpowiedzi. Co mu odpowiedzieć? Przecież nie powiem, że ojciec mnie bije, matka
mnie zostawiła jak byłam mała i dziś zobaczyłam kogoś podobną do niej…”
Kiedy uświadomiła sobie to wszystko, coś zakuło ją w sercu, a
oczy zrobiły się pełne łez. Szybko spuściła głowę, aby chłopak nie zobaczył, że
płacze.
- Przepraszam… Chcę ci po prostu pomóc. Zawsze byłaś taka
cicha. Miałem ukrytą nadzieję, że to dlatego, że byłaś nieśmiała, ale… klasa
była wrogo do ciebie nastawiona. Te wyzwiska, obgadywanie… Zdałem sobie sprawę,
że nie jesteś nieśmiała, tylko jesteś nieszczęśliwa.
Dziewczyna próbowała coś powiedzieć, ale bała się, że wydanie
z siebie nawet najcichszego dźwięku, spowoduje wylew łez.
- Chciałem podejść do ciebie, zagadać, ale… bałem się. Nie
wiem czemu, ale obchodziła mnie opinia tamtych idiotów z klasy. Zależało mi na
ich zdaniu i pozycji w klasie. Zadawanie się z tobą, wykluczyłoby mnie z życia
klasowego, stałbym się nikim.
Dziewczyna dalej patrzyła w ziemię. Już nie dała rady. Łzy
spłynęły po jej policzkach. Zasłoniła twarz dłońmi.
- Żałuję, naprawdę. Gdybym coś zrobił, nie cierpiałabyś tak
bardzo. Ale teraz już sobie to uświadomiłem.
Ethan podszedł bliżej do dziewczyny i czule ją uścisnął. Margaret
podniosła głowę i najwyraźniej była zaskoczona. Nie spodziewała się, że obcy
dla niej chłopak w jednej chwili może stać się najważniejszą osobą w jej życiu. Zanim dziewczyna zdążyła go
objąć, chłopak szepnął do jej ucha:
- Uświadomiłem sobie… że cię kocham.
Niespodziewany zwrot akcji. Jak ja to lubię :> Mam nadzieję, że wy też :D
To wszystko, jeśli chodzi o część 6. Pewnie nie za prędko zabiorę się za część 7, ale myślę, że nie przepadacie za długimi przerwami w czytaniu, więc postaram się jak najszybciej napisać kolejny rozdział.
I jeszcze jedna sprawa. W ciągu tych najbliższych trzech tygodni mogę mało pisać. Jest to spowodowane testami, kartkówkami i wycieczką (*-*). Ja niedobra, cieszę się a Was zostawiam samych. :( + do tego na jakiś czas muszę sobie odpuścić korzystanie z komputera. :/
Dobra, za długi ten post. Kończę na tym. Do następnej notki.
Doma~